Najgorsze są pierwsze razy…
... i pierwsze wpisy na blogu.
No bo od czego tu zacząć? Powinnam to wiedzieć
już od dawna, bo pomysł na tego bloga kołatał mi się w głowie od dawna. Od
jakiegoś roku wracał jak bumerang i uderzał mnie w prawą półkulę mózgu. Ale w
końcu przydarzyło się tak, że nagle mam więcej czasu, bo chwilowo zawiesiłam
swoje życie zawodowe. Czy mógł być więc lepszy moment, żeby zacząć?
Wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania z
dwoma dziewczyna. Obie świeżo po ślubie z Marokańczykami. Spotkałyśmy się na
kawę i przegadałyśmy długie godziny. I pamiętam, że wtedy pomyślałam, że jaka
wielka szkoda, że nie spotkałyśmy się wcześniej. Tak, też mam męża Marokańczyka
(tak, słyszałam, że będzie mnie bił, zabierze paszport i będę musiała chodzić w
chustce na głowie - jeszcze nie raz tu o tym pogadamy). I też miałam wiele
różnych wątpliwości, pytań, przemyśleń. I mimo że miałam z kim je przegadać, to
dopiero gdy spotkałam te dwie dziewczyny poczułam, że ktoś mnie rozumie. I
właśnie dlatego chciałam stworzyć tego bloga. Żeby dzielić się moimi
doświadczeniami, przemyśleniami. Żeby dziewczyny, które są w podobnej sytuacji
nie czuły, że tylko one tak czują. Żeby obalić kilka stereotypów.
Taki miałam
pierwszy pomysł na tego bloga. Związki międzykulturowe, związki z arabami,
nietolerancja i stereotypy. To tak w skrócie. A potem wiele się w moim życiu
zmieniło. To nie znaczy, że z mojego pierwotnego pomysłu rezygnuję,
zdecydowanie nie. Nadal uważam, że to ważne i potrzebne. Ale teraz mój związek
jest moim domem, rodziną i pisanie o nim tylko przez ten pryzmat to za mało.
Poznajcie więc moją multi-kulti rodzinę, przez krótką chwilę jeszcze
dwuosobową. Zapraszam razem z nami na tą
przygodę, podróż życia, w której wciąż jeszcze wiele zagadek i niespodzianek.
Zapraszam, odwiedzaj mnie czasem :)
Komentarze
Prześlij komentarz